Pisaliśmy już o tym, jakie znaczenie w historii naszego kraju mają dworki i pałace. Stanowią one oznakę prestiżu, swego rodzaju bogactwa, dostatku – mieszkając w takim budynku, nasze ego może wzrosnąć, a i sami możemy poczuć się lepiej. Pod warunkiem, oczywiście, że takie właśnie klimaty są „naszymi” klimatami, i w takich właśnie domach czujemy się najlepiej.
Co stoi po drugiej stronie barykady? Nietrudno zgadnąć – domy nowoczesne. Domy, w których króluje minimalizm, a przepych jest zbędnym elementem. Budynki o kubicznych kształtach, bez zbędnych ozdób, za to z wysokim współczynnikiem pragmatyzmu i sensowności rozwiązań. Miejsca, które chcą udowodnić, że pusta przestrzeń to element designu, a proste kształty mogą być oznaką dobrego smaku.
Coś w tym jest, jeśli porównamy projekty domów do, przykładowo, mody. Czy to nie garnitur jest oficjalnym strojem, w którym ciężko popełnić modową wpadkę? Albo czy to nie mała czarna stanowi tak bezpieczną wersję na wieczór, że panie mogą być tylko klasycznymi pięknościami? Oczywiście, wiele zależy także od doboru stroju – od tego, czy spodnie od naszego garnituru nie są za krótkie lub za długie, albo czy sukienka nie pokazuje za dużo naszego ciała – i to niekoniecznie tam, gdzie powinna, tworząc przez to niesmaczne wrażenie. Podobnie jest z projektami domów; to szczegóły decydują, czy całość ocenimy pozytywnie, czy negatywnie, choć to ogół może zapewnić nam dobre (bo mamy nadzieję, że dobre) pierwsze wrażenie.
Minimalizm wydaje się być coraz bardziej w cenie (wystarczy popatrzeć na to, jak popularne stały się szwedzkie meble Ikea – prostota stała się wyznacznikiem stylu i nowoczesności). Zauważyć to można coraz bardziej także w projektach domów – coraz więcej ludzi, coraz częściej i coraz chętniej, wybiera te projekty z minimalistycznym podejściem do tematu. I to bynajmniej nie dlatego, że takie wersje częstokroć są tańsze – akurat z tym argumentem łatwo można polemizować.